- Nic ci nie jest? -
zapytałem, a w jej oczach zobaczyłem zaskoczenie.
- Nie… Chyba nie - odparła.
To ta rudowłosa dziewczyna
przybiegła do nas i opowiedziała nam, co się działo. Ona sama nie wiedziała,
dlaczego David Jensen ją zaatakował, ale powiedziała, że Altrice uratowała jej
życie. Od razu zbiegłem na dół i to co zobaczyłem sprawiło, że poczułem jeszcze
większą niechęć do przywódcy Drużyny.
Altrice leżała na podłodze broniąc
się ostatkami sił. Widziałem jak chłopak z nienawiścią i pewnego rodzaju
satysfakcją dusił dziewczynę. Nawet nie zauważył mnie, kiedy podszedłem i chwyciłem
leżący obok karabin i uderzyłem go w głowę. Sturlał się zszokowany z Altrice i
spojrzał na mnie. Chwyciłem go za bluzkę i rzuciłem nim jak najdalej mi się
udało. Potem zaczęli gromadzić się inni i dwóch chwyciło Davida. Ja wróciłem do
dziewczyny i patrzyłem jak odzyskuje kolory.
- Jesteś pewna? - ukucnąłem obok
niej.
- Nic mi nie jest - powiedziała
bardziej stanowczo i spojrzała na mnie, odgarniając z twarzy kosmyki ubrudzone
krwią. - Tylko nie wiem, co strzeliło do głowy Jensenowi.
- Myślę, że jego umysłem zawładnęli oni - powiedziałem ściszając głos. -
Potrafią zapanować nad ludźmi, którymi rządzi strach.
- Ale przecież on nie jest aż takim
tchórzem - na jej szyi zauważyłem wisiorek.
- Nie był, dopóki nie powiedziałem
mu, że sektor Alfa został zniszczony - szepnąłem jej na ucho, a ona
znieruchomiała na chwilę.
- To nie może być prawda -
powiedziała szeptem. Jej oczy zrobiły się jeszcze większe niż były.
- Wiem, co mówię - odrzekłem patrząc
jej w oczy. - Byłem tam. Tylko my uszliśmy z życiem, Altrice. I myślę, że na
sektorze Alfa nie skończą. Wtedy też tak było. Zaczęło się od opanowania
umysłu. Myślisz, że dlaczego ostatnio nie zaatakowali? Są zajęci planowaniem i
sektorem Alfa. Myślę, że szykują atak na sektor Beta.
Widziałem jak wstrzymała powietrze,
ale po chwili opanowała się, by nikt nie zauważył jej reakcji. Zamknęła na
chwilę oczy, a gdy je otworzyła, nie było tam ani śladu strachu. Takie cechy
posiadał prawdziwy przywódca.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi tego
wcześniej? - usłyszałem w jej głosie gniew.
- Powiedziałem Jensenowi i myślałem,
że wam to przekaże - odparłem siadając na podłodze. Jedna z dziewczyn
przyniosła miskę z wodą i ścierkę. Podziękowałem jej i kazałem odejść. Reszta
już się rozeszła.
- Och, jaki ty byłeś głupi! -
warknęła i chwyciła za ściereczkę.
- Nie. Zostaw. Ja to zrobię -
powiedziałem i zabrałem od niej ścierkę. Zamoczyłem ją w wodzie i zacząłem
wycierać delikatnie twarz. - Wiem, że byłem głupi.
- W ten oto sposób straciłeś jeden
dzień - powiedziała z zamkniętymi oczami. - Gratulacje. A przecież powinieneś
wiedzieć, że każdy dzień ma znaczenie. Mamy o jeden dzień mniej na
przygotowanie się do ataku.
- Nie powstrzymasz ich Altrice -
rzekłem smutno. - Nic nie poradzisz, kiedy zaatakują.
Otworzyła nagle oczy i spojrzała na
mnie. Zamoczyłem ściereczkę i dalej wycierałem jej twarz. Zauważyłem, że miała
rozcięty łuk brwiowy. Kropelki krwi spływały po skórze. Powiedziałem jej o tym,
ale wzruszyła tylko ramionami.
- Nie raz już tak miałam - próbowała
się uśmiechnąć. - Poczekaj godzinę, a nie będzie po tym śladu.
Zabrałem się za wycieranie jej szyi.
Zdjęła wisiorek, który umazała krwią i zanurzyła go w wodzie. Kiedy skończyłem
wycierać jej szyję z powrotem go założyła. Podała mi ręce, bym mógł je wytrzeć
i obserwowała mnie.
- Wiem jak to jest - rzuciłem, nie
patrząc na nią. - Sam też tak mam.
Spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
Jeszcze wnikliwiej mnie obserwowała. Widocznie byłem dla Altrice zagadką. Tak jak ona dla mnie.
Kiedy skończyłem oczyszczać jej
skórę z krwi, nie pozostał żaden ślad po rozcięciu. Dziewczyna zdjęła ubrudzoną
w posoce kurtkę i rzuciła ją w kąt. Jej czarna bluzka na ramiączka także była
brudna, ale tym już się chyba nie przejęła. Wstała powoli i spojrzała w stronę
zabitych deskami okien. Burza nie słabła, a ona pokręciła głową.
*NIE KOPIOWAĆ, PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE!*